czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 4^^

No hej;*

_________________________
_____________________________________________
________
_______________
_________________________________


Przyglądałam się, jak cały blady chłopiec wychodzi z piątego szeregu. Nie ma tego szczęścia, co ja, i nie ma braci. Bo za trybutkę może się zgłosić tylko dziewczyna, a za trybuta - chłopak. On ma tylko młodszą siostrę - Lenę - którą bardzo kocha. Dużo o niej mówił.
O wilku mowa. Z tłumu rodziców i innych osób, nie biorących udziału w Losowaniu, wylatuje mała, słodka dziewczynka z brązowymi włosami i grzywką spadającą jej lekko na lewe oko. Jest przerażona i biegnie za Jackiem, dogania go i tuli go. Wygląda, jakby nigdy nie zamierzała go puścić. Ściska go małymi rączkami mocno, i mówi:
- Nie Jack, nie możesz mnie zostawić!
To jedno zdanie sprawia, że zaczynam się martwić.
Ja i Lena właśnie wyraźnie pokazałyśmy, jak okrutne są Igrzyska. Ja zgłosiłam się na Trybuta, za siostrę, pewna, że zginę. Ale nie miałam wyboru.
Ta mała właśnie wszystkim wykrzyczała, że ,,Jack nie może jej zostawić". To jasne dla wszystkich, że to on zdobywał pożywienie. Jasne jak słońce. Więc ona bez niego by zginęła, choć wiadomo, że ludzie nie dopuszczą do tego, by przez cholerną Nasturię i rządzącego Zjednoczonymi Królestwami Moretza mała dziewczynka straciła szanse na przeżycie i brata. 
Tu, w Arendelle, ludzie najlepiej z całego tego ogarniętego chorą polityką państwa są współczujący. Rozumieją. Mają serce. Bo tam, na przykład w Don Broch, ludzie nie muszą działać razem, aby przetrwać.
A dlaczego się martwię? Bo dawno nikt tak nie zaakcentował tego chorego systemu. To jasne, że Nasturia może chcieć zniszczyć Arendelle. To może być początkiem rebelii.
- Lena, puść mnie. - mówi Jack.
Lena jednak jeszcze mocniej zaciska swoje tłuste rączki naokoło Jacka. Czuję, jak oczy mi wilgotnieją, kiedy Strażnicy Pokoju odrywają dziewczynkę od Jacka, a ona jeszcze chwilę za nim krzyczy. Potem już tylko płacze.
Jack staje obok mnie. Podajemy sobie ręce. Jego uścisk nie jest słaby, ale taki, jakby miał zaraz się przewrócić.
Wraz z zakończeniem Dożynek tracimy wolność. Nie tak, że ktoś nas zakuwa w kajdanki czy coś. Po prostu Strażnicy Pokoju okrążają nas i prowadzą do ratuszu. Ratusz u nas nie jest takim typowym ratuszem, tylko starym domem. Nudno tam jak w grobie. Tam możemy pożegnać się z rodziną, przyjaciółmi. Przyjść może każdy.
Najpierw wpada do mnie Anna.
- Elsa! - wzdycha. Rzuca mi się na szyję i płacze.
- Anno, nie jest tak źle. - mówię słabo.
- Ach Elsi, jest tragicznie! - mówi pewnie, jednak zasłania usta ręką i odsuwa się krok w tył. - Znaczy, przepraszam. Ale to prawda. Noo, on... On od lat poluje w lesie. Każdy głupi o tym wie. Umie strzelać... Przeżyje, da radę. To urodzony zwycięzca. Ale... - zagryza wargi. - Ale się postaraj dobrze...?
Czuję, jakby ktoś mi wypalił w klatce piersiowej wielką dziurę, która wchłonęła resztki mojej nadziei na przeżycie. Ma rację. Sama go tego nauczyłam. W dodatku jest drobny i lekki, ale silny, więc da radę wspinać się na drzewa. Strzelać też umie. Lepiej niż ja, bo ja najwyżej trzy razy w tygodniu chodziłam na polowanie. Pewnie chodziłabym częściej, ale było co jeść, więc po co? Zresztą, dlaczego miałby darować mi życie? Tylko dlatego, że nauczyłam go, jak przeżyć? Na Arenie każdy jest moim wrogiem. Mogę zawrzeć sojusze, ale i tak staniemy się w końcu wrogami. Jack też jest moim przeciwnikiem, ale jakoś nie mogła się zmusić do myślenia o nim jako o moim wrogu. Na jedną noc stał się moim przyjacielem, i chciałabym mu za to podziękować. Raczej mi nie uwierzy, kiedy będę próbowała poderżnąć mu gardło.
Swoją drogą, jak to możliwe, że to ona została wylosowana?! Była na to zerowa szansa! Nie tak powinno być!
- Postaram się. - odpowiadam sucho Annie, ale patrzę na jakiś niewidzialny punkt na ścianie. Nikt mnie jeszcze tak nie zranił. 
- Elso... - zaczyna, ale Strażnicy Pokoju wchodzą i mówią, że czas na jej odwiedziny minął, a jest jeszcze jedna osoba. Anna obrzuca mnie smutnym spojrzeniem i wychodzi. 
Następna jest Prim. 
- Elsi! - tak jak Anna, zarzuca mi swoje ramiona na szyję. Ale ona nie mówi nic przykrego. Poprawia mi włosy i suknię, i trajkocze jak opętana. Wie, że mnie to uspokaja. Na końcu jednak dzieję się coś nietypowego. Siada obok mnie.
- Elso... chcę ci coś dać. - mówi i wyciąga z kieszeni broszkę. Rozpoznaję w niej tę niezwykłą ozdobę z kosogłosem, która mnie tak zafascynowała na stoisku kilka lat temu. Kładzie mi ją na ręce i mówi:
- Nie chcę się z tobą żegnać, bo wierzę, że wrócisz.
Jak pompą tchnęła we mnie nadzieję za powrót. Uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam ją. Skamieniała. Nie dlatego, że ją zamroziłam, broń Boże, nadal miałam na sobie rękawiczki. Po prostu nigdy jej nie przytuliłam. Nigdy nie tuliłam. Dla osoby z moimi mocami, to trochę niebezpieczne.
Przypina i broszkę i wychodzi ze Strażnikami. Czekam chwilę, ale nikt nie przychodzi, więc ja też wychodzę.
W korytarz widzę, jak znowu próbują oderwać Lenę od Jacka. Lena znowu za nim krzyczy. Ten sam scenariusz. Całuje ją w oba policzki i stara się nie płakać. Chwilę potem mała dziewczynka znika z pola widzenia.
Patrzę na Jacka. Ma smutne oczy, lekko podkrążone. Mocno zaciska zęby i pięści. Odwraca wzrok na mnie. I nic nie mówi. To spojrzenie. Zmuszam się do odwrócenia wzroku.
Helooł, to twój wróg! Ogarnij się!
Pewnie ktoś mnie uprzedzi, zanim zdążę go zabić. Będzie nas dwudziestu czterech.
Chociaż trzeba przyznać, że ostatnio raczej trudno liczyć na rachunek prawdopodobieństwa.


_____________________
_________________________
____________________________
________________________________

Kolejna porcja moich wypocin. I jak?
Nie wiem jak mam prosić o komentarze! Niedawno miałam 365 wyświetleń, a tylko kilka osób komentuje. A tak ładnie was proszę! :p

Krytyka? Też proszę:/ wiem, że nie piszę idealnie, więc mówcie mi, co źle robię!;)

To... paaa;) to soboty, może...


Tradycyjnie: Kocham Was;*

Queen^^


6 komentarzy:

  1. Według mnie Lenę powinni zabrać na zamek -,-
    Jack mógłby się odezwać do Elsy. I tak się pozabijają, więc niech chociaż miło spędzą ostatnie dni czy też godziny swojego życia ^.^
    Komentuję, weny życzę i nexta czekam!
    Ania ;-*

    OdpowiedzUsuń
  2. *u* T`T Ania coś nie jest po stronie Elsy :/ kocham kocham nie wiem sama co w tym opowiadaniu :D
    Czy chcesz, czy chcesz pod drzewem skryć się...
    Pozdrawiam Olcia ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, kocham Hanging Tree<3
      Dziękuję bardzo;)
      Queen^^

      Usuń
  3. Ona się tam zabije XD Mruki jedne, nawet się do siebie nie odezwać..XD

    OdpowiedzUsuń
  4. HMmmm co piszesz źle: nic! Ideolo!

    OdpowiedzUsuń