sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 2

Pamiętam, jak na siódme urodziny Anny przez cały rok oszczędzałam drobniaki, aby kupić jej prezent. Zabrałam ją na Czarny Rynek, gdzie moja siostrzyczka biegała od stoiska do stoiska. Nawet Zamku nie stać na słodycze, rzadko też prawimy sobie prezenty. Ania była więc tak szczęśliwa, że prawie widziałam, jak serce eksploduje jej z radości.
Podczas, gdy siostra latała po Czarnym Rynku, gdzie wszyscy momentalnie ją polubili, moją uwagę przykuła pewna broszka. Był to ptak, Kosogłos, który jest dziełem Nasturii, ze strzałą w dziobie, zamknięty w kole.
(sorki za te rysunki w tle! Ale naszyjnik boski, nie?xD)

Wykonana z białego złota, z pewnością nie stać mnie było na nią. Była piękna, ale miałam przecież kupić prezent Ani.
Ania!
Rozejrzałam się w panice naokoło mnie, ale jej tam nie było. Poczułam, jakbym dostała pięścią w brzuch. Aż mi dech zaparło. 
- Aniu! - krzyczałam. Zajrzałam już prawie w każdy kąt Rynku, ale jej nie było. Podbiegłam do stoiska z czekoladą. Dziewczynka z zachwytem wpatrywała się w ustawione na stole czekoladowe figurki, róże. Podbiegłam do niej i złapałam ją mocno za ramiona. Patrzyła ma nie zaskoczona, a ja wodziłam po niej wzrokiem, nie mogąc uwierzyć, że nic jej nie jest. Sama nie wiedziałam, czy ją przytulić, czy skrzyczeć, że mi uciekła.
Teraz czułam się dokładnie tak samo. Jakby ktoś mi przywalił pięścią. Przez chwilę nie mogłam złapać powietrza. Próbowałam zrozumieć sens słów Alison, ale nie mogłam. Przez chwilę nic nie mogłam. I znowu miałam ochotę wyściskać Ankę, ochronić ją i nigdzie nie puścić, a jednocześnie wykrzyczeć jej w twarz, jak mogła mi to zrobić, chociaż to ani trochę nie jest temu wina. 
Kiedy już odzyskuję kontrolę nad sobą, pcham się między innymi siedemnastolatkami, prosto do Strażników Pokoju, którzy właśnie wyprowadzają zaszokowaną Annę z szeregu. Ta ze spuszczoną głową rusza do sceny. 
W mojej głowie toczy się walka myśli. Anna jest silna, poradzi sobie. Nie! Ania może i jest towarzyska i nie da się jej nie lubić, może i jest uparta, ale jak jej to pomoże na Arenie? Czy ona umie rzucać nożami? Posługiwać się mieczem? Strzelać z łuku? Nie.
Ale ja tak.
Kretynko, zgłoś się. Ania nie da rady.
Ty też.
Ty przynajmniej coś umiesz.
Anna łatwiej zawiąże sojusze.
Idiotko, to twoja siostra!
Biegnę za nią, tak szybko, jak tylko dam radę. Strażnicy Pokoju chyba myślą, że oszalałam i desperacko próbuję ją ocalić, dlatego łapią mnie gdzieś w połowie drogi na scenę.
- Stop! - wrzeszczę. Coś ciągnie mnie w tył. Krzyczę głośniej. - Stop! Zgłaszam się na Trybuta*!
Prawie czuję, jak rynek zamiera. Wszyscy gapią się na mnie. No przepraszam bardzo, ale jeśli ktoś tu ma być zszokowany, to ja! 
Strażnicy pokoju, którzy wcześniej mnie powstrzymywali przed złapaniem i powstrzymaniem siostry, teraz zaprowadzają mnie do samego wejścia na scenę. Zdrętwiała ze strachu wchodzę na środek i staję obok Alison. Widzę, że Ania została z powrotem wciśnięta na swoje miejsce w szeregu. W oczach ma taką pustkę, że nie wiem co myśleć.
- Brawo, brawo! - Alison pewnie jest zachwycona moim aktem odwagi. Odkąd prowadzi wybór Trybutów w Arendelle, nie wydarzyło się nic ciekawego, a już na pewno nikt nie był tak głupi, alby się zgłosić. Ty byłoby samobójstwo. Ale nawet jeśli ktoś pragnie śmierci, wystarczy zostać w domu.  Z tego, co wiem, pierwszy raz w historii Dożynek ktoś z Trzynastego Królestwa zgłasza się na to dobrowolnie. - Nagródźmy jej odwagę brawami!
Na rynku jest jednak tak cicho, że można usłyszeć muchę. To największa oznaka buntu, na jaką stać Arendelle. W ten sposób ludzie mówią, że nie jest dobrze, że nie ma zgody między Nasturią a Trzynastym Królestwem. Ciężko określić, jak bardzo jestem im za to wdzięczna.
Nagle dzieje się coś... rzadko spotykanego. Najpierw jedna, potem druga, a chwilę później już cały Rynek unosi trzy palce do ust - wskazujący, środkowy i serdeczny - i wciąga w moim kierunku. To stary, dawno nie spotykany gest, czasem używany podczas pogrzebów. Wyraża szacunek, dumę i aprobatę. Już wiem, że dobrze zrobiłam.
- No dobrze... - Alison może  jest narzędziem systemu Nasturii, ale ją chyba też wzruszyła ta sytuacja. Jednak nie daje nic po sobie poznać i mówi słodko:
- W takim razie nadszedł czas na chłopców!
Grzebie palcami w szklanej kuli, wiedząc, że ten, kogo wylosuje, prawie na pewno zginie. Jednak tym razem widzę w jej oczach wahanie. W końcu wyciąga drżącą ręką jakąś karteczkę, i zanim zdążę ścisnąć kciuki, aby to nie był napakowany men, który potrafi roztrzaskać mi czaszkę jedną ręką, Alison krzyczy:
- Jack Frost!
No super. Ten dzień chyba nie może być jeszcze gorszy.

__________________________________________
__________________________________________
__________________________________________

Nom... oto i jest drugi rozdział! Trochę wcześniej, niż mówiłam, ale to chyba dobrze, nie?;)
Błagam na klęczkach o komentarze i krytykę! 
I zapraszam na www.mow-szeptem-gdy-mowisz-o-milosci.blogspot.com!
To blog mojej psiapsióły, tej, co ma półpaśca. Zmusiłam ją psychicznie, to zaczęła pisać! Karolinko, zdrowia!
Kocham was;*<3
Queen^^

6 komentarzy:

  1. Hurra, drugi rozdział! Co ja ci mogę skrytykować... Chyba tylko to, że długo musiałam czekać. Bardzo dobrze, że ją zmusiłaś ^.^
    Weny!
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Szybko pisz następny rozdział, bo umrę. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany, Aniu, LadyArbuz (fajny nick, wiesz?xD) dzięki wam mama się zgodziła na jeszcze jeden dzisia. Dzięki!;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny;) No i jak chciała, tak wylosowała.;) Dla mnie cały blog się podoba. Niesamowite;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy tylko ja obrazu wiedziałam ze skoro Elsa jest na tej arenie to i Jacka wylosuja ???
    :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Lepiej piszesz z książki niż ja na Zwiadowcach xD
    (Bloga mi usunięto to nie zobaczysz )

    OdpowiedzUsuń