sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 3 i coś jeszcze;)

Nooo, otóż bardzo chciałabym podziękować Annie ZzaŚwiatów i Lady Dream (Karolince;*) za pomoc i komentarze. Jestem wam super-mega-ekstra-wdzięczna! Mówiłam wam już że was kocham?;)
Stokrotne dzięki!:

Uffff, trochę się boję tego rozdziału, bo tu będzie trochę wyjaśniania...

_________________
____________________________________
_________________
_____________________________________


Kiedy miałam 13 lat, nadal unikałam Ani ze względu na moją moc. Spotykałyśmy się właściwie tylko na posiłkach. Odpowiadałam krótko i ta temat, kiedy mnie o coś pytała, a na wzmianki o tym, że jej unikam, nie odpowiadałam. Kilka razy, kiedy czekałyśmy na obiad, przychodziła Prim i mówiła, że dzisiaj nic nie zjemy. Moja siostra zawsze wtedy robiła złą minę i mówiła, że ma dość Moretza, że to okrutny drań i cham, i że to przez niego w Arendelle nie ma co jeść. Musiałam coś z tym zrobić, więc wyjaśniłam jej, że może sobie wyzywać prezydenta kiedy chce, ale tylko w swojej głowie. Gdyby usłyszał to ktoś z zewnątrz, mógłby donieść Strażnikom Pokoju, a Strażnicy Pokoju donieśli by Moretzowi. Wtedy byłoby zdecydowanie nieciekawie. Anna niechętnie, nawet BARDZO niechętnie, zgodziła się trzymać język za zębami. Kiedy dwa tygodnie później Primrose znowu przyniosła smutną wiadomość. Ale takiej reakcji Ani się zdecydowanie nie spodziewałam. Zamiast otworzyć buzię i zacząć marudzić, ona spojrzała na mnie. Najpierw była wściekła, potem zaskoczona, a potem smutna. Wiedziała, że nie może zacząć gadać. A kiedy nie mogła zacząć wyrażać swojego żalu ustami, zaczęła płakać.
I wtedy już wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić. Myślałam o tym dniami i nocami, przez jakiś tydzień, a potem wpadłam na genialny plan.
Poszłam do byłej sypialni moich rodziców. Wiedziałam, że pod łóżkiem trzymają łuk, bo kiedyś tatuś próbował nauczyć mnie strzelać. Znalazłam go pod łóżkiem.
Kiedy nastała noc, uciekłam. Wiadomo, że nie na stałe. Zamierzałam wrócić nad ranem. Związałam włosy w kitkę, ubrałam się wygodnie i zwiałam bocznym wejściem od strony lasu. Chciałam polować. Weszłam w głąb puszczy. W nocy było tu trochę... strasznie, więc postanowiłam, że na kolejne łowy pójdę za dnia.
Wspięłam się na jakieś drzewo, i zamarłam. Czekałam, aż pojawi się jakaś zdobycz, choćby potencjalna. Nagle za jakimś krzakiem usłyszałam coś. Napięłam i wycelowałam łuk. Kiedy królik wyłonił się z zieleni, puściłam strzałę. Niestety, chybiłam o kilka centymetrów, a królik mi uciekł. Zła na siebie, postanowiłam spróbować ponownie. W zamku mamy pełno strzał. Mogę sobie strzelać ile chcę, chociaż teoretycznie polowanie jest zabronione. Strzelałam w przypadkowe drzewa, ćwiczyłam celność. Następnego ranka miałam już dwa zające i królika. Dumna z siebie wracałam do domu. Jednak przyszło mi do głowy, że przecież nie zjemy wszystkiego. Zastanowiłam się, jakby zyskać na tym trochę pieniędzy... Mam! Czarny Rynek!
Czarny Rynek to coś zupełnie innego niż rynek. Na Czarnym Rynku handluje się nielegalnie. Wymieniasz się tym, co masz. Ja miałam dwa zające i królika, a jakaś staruszka owoce i chleb. Wymiana nastąpiła szybko: zające za poziomki, truskawki i świeży bochen chleba. W pokoju miałam jeszcze krzaczek mięty, a kuchni była herbata. Już widziałam, jak Ania się cieszy. Nie jadłyśmy nic przez dwa dni. 
Postanowiłam pozostać anonimowa. Pukałam do tylnych drzwi zamku, gdzie otwierała mi Primrose, która jako jedyna wiedziała, że poluję. Kazałam jej to trzymać w tajemnicy. Szalenie się ucieszyłam, że jako jedyna w pałacu coś o mnie wie. I jeszcze ludzie z Czarnego Rynku. Bywałam tam prawie codziennie, więc część z nich znała moją tożsamość. To byli jednak dobrzy ludzie, i nawet za sowitą nagrodę nie zdradziliby mnie. Na Czarnym Rynku byłam najmłodszą handlującą i kupującą, więc ludzie byli dla mnie życzliwi, mili, i często obniżali mi ceny. Stali się moją dalszą rodziną. Ani na widok królika i owoców zaświeciły się oczy. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez polowania. 
Kiedy miałam piętnaście lat, włosy związane w warkocza i moją ukochaną piżamę w śnieżynki, usłyszałam pukanie od strony tych samych drzwi, przez które ja zawsze wchodziłam i dawałam jedzenie Prim. Uchyliłam drewniane wrota i moim oczom ukazał się chłopak.
Miał brązowe włosy, brązowe włosy i bladą skórę. Był trochę wychudzony, zmęczony i patrzył na mnie prosząco. Tak się składa, że od razu wiedziałam, czego chce. Otworzyłam szerzej drzwi i zanim zdążyłam zapytać o co chodzi, on powiedział szybko:
- Proszę o pomoc. Ja i moja siostra...
- OK. - Powiedziałam tylko. Trochę mnie peszył.
- Ale ja...
- Tak wiem, Jedzenie. Już idę.
Chłopakowi otworzyła się buzia. Chyba trochę się zdziwił. Nooo, sorki, ja wiem, że ludzie nie spodziewają się, że wiem, że głodują. Bo w końcu myślą, że nam jedzenia nigdy nie brakuje. Ale w końcu to będzie kiedyś moje państwo i wiem, jaka jest w nim sytuacja. 
Poszłam do kuchni, ale szafki były puste. Nic w nich nie znalazłam. Jezu, a właśnie miałam iść spać. A co jadłybyśmy rano?
Przebrałam się w coś ciemnego i wygodnego. Wzięłam łuk i podeszłam do drzwi, przy których czekał na mnie chłopak. 
- Sorki, nic nie mam. - chyba się trochę zdziwił. Zanim zdążył coś powiedzieć, odezwałam się. - Czyli musimy coś zdobyć.
Popatrzył na mnie zdziwiony. W lesie ukryłam drugi łuk. Pociągnęłam go za rękę w stronę drzwi. Kiedy szliśmy do lasu, chłopak gorączkowo myślał. I tak się składało, że wiem o czym. To ona mieszka w pałacu i jedzenia w domu nie ma?! I co ona tyle gada? Od razu wie o czym myślę. I po co jej, u licha, te rękawiczki? I gdzie ona mnie w ogóle prowadzi?!
Chociaż te niezadane pytania były trochę przykre, nie dziwiłam się, że trochę się mnie boi. Każdy się spodziewa, że w pałacu jedzenie zawsze jest. Nie odezwał się do mnie prawie nic, bo wiem dokładnie, o czym myśli. W dodatku jest noc, a ja go prowadzę do lasu. Poza tym, idziemy, kurde, zdobyć jedzenie, więc rękawiczki są tu bezcelowe. Wzdycham. On przecież nie ma pojęcia, że to bez nich będzie miał prawo się mnie bać.
Kiedy dotarliśmy do lasu, wspięłam się na drzewo, a jemu kazałam zrobić to samo. Polowałam już trzy lata, liczący ten rok, który uczył mnie tata. Strzelam bez pudła. Pokazuję mu, jak naciągać cięciwę i obliczać, gdzie uderzy strzała. Niestety, udało mu się tylko strzelić wiewiórce w łapkę. Nie przepadam za wiewiórkami, ale wychodziło na to, że dzisiaj musiałam wykarmić pięć osób, a nie tylko mnie, Annę i Primrose (zbieżność imion przypadkowa! xD - dop. aut.). 
Chłopak był bardzo zabawny i nieco niezdarny. Jednak bardzo szybko nauczył się polować. Zapytał się mnie, czy nie jest mi za zimno w krótkich spodenkach i podkoszulku do łokci. Odpowiedziałam, że mi prawie nigdy nie jest zimno. Pozwoliłam mu zatrzymać łuk. On powiedział, że mam fajowe włosy. Ja się roześmiałam, i powiedziałam, że też mi się podobają. Pod koniec dnia nie dość, że byliśmy na ty, to jeszcze znaliśmy swoje historie. Jack nie miał rodziców, jego ojciec umarł dwa tygodnie temu. Został sam z siostrą. Zrozumiałam, że zabierając go do lasu, uratowałam jego siostrze i jemu życie.
Nad ranem upolowaliśmy już pięć królików, dwie wiewiórki i zająca. Poszliśmy na Czarny Rynek. Wróciłam do zamku szczęśliwa. Na śniadaniu uśmiechała się do siebie, a to mi się prawi nigdy nie zdarzało. Ale mój dobry humor prysł, kiedy dotarło do mnie, że to przez Jacka. Nie mogłam mieć wielu przyjaciół, właściwie w ogóle nie powinnam ich mieć. Co za zbieg okoliczności. Zerwałam kontakt. Czasami spotykaliśmy się na Czarnym Rynku, ale byłam dla niego tak oschła, że po tygodniu nawet nie mówiliśmy sobie cześć. No ale co ja poradzę, że dla każdego jestem niebezpieczna? I tak już narażam Primrose, przyjaciół z Czarnego Rynku. Do Ani prawie się nie odzywam. Po jakimś roku prawie o nim zapomniałam, jednak wszystkie wspomnienia powróciły, kiedy Alison na mównicy wymówiła jego imię, jak w jakimś najstraszniejszym koszmarze.


______________________
_____________________________________
______________________
_____________________________________


W końcu;) Mama zgoziła się, abym wzięła sobie kompa przed występem. Trzymać kciuki!;*

PS.: Droga Anno ZzaŚwiatów, wszystkie sprawdziany i egzaminy zaliczyłam w miarę dobrze. Dzięki;)


I jeszcze jedno... Jakby coś tu było niejasne, to mówcie. Ja piszę trochę chaotycznie...

7 komentarzy:

  1. Szybko O.o Czyli Jack i Elsa już się znali 0_0 Na Arenie będzie gorąco...
    Trzymam kciuki aż bieleją ^.^ Skoro testy poszły ci dobrze, to występ też musi.
    Mam małą prośbę, jak zwracasz się do mnie to pisz po prostu Ania, bo te ZzaŚwiatów trochę dziwnie wygląda xD Czepiam się, wiem *.*
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Występ poszedł OK;) dzięki za wsparcie mentalne!;P Aniu;)
      Na Arenie będzie, ojj, będzie się działo (uśmiecham się złowieszczo:D) Ale nie dla osób o słabych nerwach;/

      Usuń
    2. To dobrze ^.^
      Popieram Lady Dream - niech poleje się krew! *o* Moje nerwy wytrzymują dużo, więc dadzą radę i tutaj. Chyba xD
      Ania

      Usuń
  2. Super rozdzialiki ^^
    Niech na arenie poleje się kreeew!!
    Tylko ani mi się waż dać na arenę Belle z Pięknej i Bestii. ;-;
    Roszpunkę też nie!
    Matko, może skończę, bo inaczej nikt nie trafi na tą arene.. =D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze cudo *u* tylko szkoda że on (czyli jack) nie jest właśnie piekarzem, ale ten pomysł też niczego sobie. Ale jaja akurat czytam (znowu) Igrzyska śmierci :D Właśnie mam je przed sobą ;)
    No oczywiście puncia na arenie
    Kto się założy że będzie Hicupp :D (mam nadzieje że nie robię spojleru)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chaotycznie???????? HaHahaha! Nie.
    Idealnie <3 a ja jestę szczera. ;)

    OdpowiedzUsuń