czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 4^^

No hej;*

_________________________
_____________________________________________
________
_______________
_________________________________


Przyglądałam się, jak cały blady chłopiec wychodzi z piątego szeregu. Nie ma tego szczęścia, co ja, i nie ma braci. Bo za trybutkę może się zgłosić tylko dziewczyna, a za trybuta - chłopak. On ma tylko młodszą siostrę - Lenę - którą bardzo kocha. Dużo o niej mówił.
O wilku mowa. Z tłumu rodziców i innych osób, nie biorących udziału w Losowaniu, wylatuje mała, słodka dziewczynka z brązowymi włosami i grzywką spadającą jej lekko na lewe oko. Jest przerażona i biegnie za Jackiem, dogania go i tuli go. Wygląda, jakby nigdy nie zamierzała go puścić. Ściska go małymi rączkami mocno, i mówi:
- Nie Jack, nie możesz mnie zostawić!
To jedno zdanie sprawia, że zaczynam się martwić.
Ja i Lena właśnie wyraźnie pokazałyśmy, jak okrutne są Igrzyska. Ja zgłosiłam się na Trybuta, za siostrę, pewna, że zginę. Ale nie miałam wyboru.
Ta mała właśnie wszystkim wykrzyczała, że ,,Jack nie może jej zostawić". To jasne dla wszystkich, że to on zdobywał pożywienie. Jasne jak słońce. Więc ona bez niego by zginęła, choć wiadomo, że ludzie nie dopuszczą do tego, by przez cholerną Nasturię i rządzącego Zjednoczonymi Królestwami Moretza mała dziewczynka straciła szanse na przeżycie i brata. 
Tu, w Arendelle, ludzie najlepiej z całego tego ogarniętego chorą polityką państwa są współczujący. Rozumieją. Mają serce. Bo tam, na przykład w Don Broch, ludzie nie muszą działać razem, aby przetrwać.
A dlaczego się martwię? Bo dawno nikt tak nie zaakcentował tego chorego systemu. To jasne, że Nasturia może chcieć zniszczyć Arendelle. To może być początkiem rebelii.
- Lena, puść mnie. - mówi Jack.
Lena jednak jeszcze mocniej zaciska swoje tłuste rączki naokoło Jacka. Czuję, jak oczy mi wilgotnieją, kiedy Strażnicy Pokoju odrywają dziewczynkę od Jacka, a ona jeszcze chwilę za nim krzyczy. Potem już tylko płacze.
Jack staje obok mnie. Podajemy sobie ręce. Jego uścisk nie jest słaby, ale taki, jakby miał zaraz się przewrócić.
Wraz z zakończeniem Dożynek tracimy wolność. Nie tak, że ktoś nas zakuwa w kajdanki czy coś. Po prostu Strażnicy Pokoju okrążają nas i prowadzą do ratuszu. Ratusz u nas nie jest takim typowym ratuszem, tylko starym domem. Nudno tam jak w grobie. Tam możemy pożegnać się z rodziną, przyjaciółmi. Przyjść może każdy.
Najpierw wpada do mnie Anna.
- Elsa! - wzdycha. Rzuca mi się na szyję i płacze.
- Anno, nie jest tak źle. - mówię słabo.
- Ach Elsi, jest tragicznie! - mówi pewnie, jednak zasłania usta ręką i odsuwa się krok w tył. - Znaczy, przepraszam. Ale to prawda. Noo, on... On od lat poluje w lesie. Każdy głupi o tym wie. Umie strzelać... Przeżyje, da radę. To urodzony zwycięzca. Ale... - zagryza wargi. - Ale się postaraj dobrze...?
Czuję, jakby ktoś mi wypalił w klatce piersiowej wielką dziurę, która wchłonęła resztki mojej nadziei na przeżycie. Ma rację. Sama go tego nauczyłam. W dodatku jest drobny i lekki, ale silny, więc da radę wspinać się na drzewa. Strzelać też umie. Lepiej niż ja, bo ja najwyżej trzy razy w tygodniu chodziłam na polowanie. Pewnie chodziłabym częściej, ale było co jeść, więc po co? Zresztą, dlaczego miałby darować mi życie? Tylko dlatego, że nauczyłam go, jak przeżyć? Na Arenie każdy jest moim wrogiem. Mogę zawrzeć sojusze, ale i tak staniemy się w końcu wrogami. Jack też jest moim przeciwnikiem, ale jakoś nie mogła się zmusić do myślenia o nim jako o moim wrogu. Na jedną noc stał się moim przyjacielem, i chciałabym mu za to podziękować. Raczej mi nie uwierzy, kiedy będę próbowała poderżnąć mu gardło.
Swoją drogą, jak to możliwe, że to ona została wylosowana?! Była na to zerowa szansa! Nie tak powinno być!
- Postaram się. - odpowiadam sucho Annie, ale patrzę na jakiś niewidzialny punkt na ścianie. Nikt mnie jeszcze tak nie zranił. 
- Elso... - zaczyna, ale Strażnicy Pokoju wchodzą i mówią, że czas na jej odwiedziny minął, a jest jeszcze jedna osoba. Anna obrzuca mnie smutnym spojrzeniem i wychodzi. 
Następna jest Prim. 
- Elsi! - tak jak Anna, zarzuca mi swoje ramiona na szyję. Ale ona nie mówi nic przykrego. Poprawia mi włosy i suknię, i trajkocze jak opętana. Wie, że mnie to uspokaja. Na końcu jednak dzieję się coś nietypowego. Siada obok mnie.
- Elso... chcę ci coś dać. - mówi i wyciąga z kieszeni broszkę. Rozpoznaję w niej tę niezwykłą ozdobę z kosogłosem, która mnie tak zafascynowała na stoisku kilka lat temu. Kładzie mi ją na ręce i mówi:
- Nie chcę się z tobą żegnać, bo wierzę, że wrócisz.
Jak pompą tchnęła we mnie nadzieję za powrót. Uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam ją. Skamieniała. Nie dlatego, że ją zamroziłam, broń Boże, nadal miałam na sobie rękawiczki. Po prostu nigdy jej nie przytuliłam. Nigdy nie tuliłam. Dla osoby z moimi mocami, to trochę niebezpieczne.
Przypina i broszkę i wychodzi ze Strażnikami. Czekam chwilę, ale nikt nie przychodzi, więc ja też wychodzę.
W korytarz widzę, jak znowu próbują oderwać Lenę od Jacka. Lena znowu za nim krzyczy. Ten sam scenariusz. Całuje ją w oba policzki i stara się nie płakać. Chwilę potem mała dziewczynka znika z pola widzenia.
Patrzę na Jacka. Ma smutne oczy, lekko podkrążone. Mocno zaciska zęby i pięści. Odwraca wzrok na mnie. I nic nie mówi. To spojrzenie. Zmuszam się do odwrócenia wzroku.
Helooł, to twój wróg! Ogarnij się!
Pewnie ktoś mnie uprzedzi, zanim zdążę go zabić. Będzie nas dwudziestu czterech.
Chociaż trzeba przyznać, że ostatnio raczej trudno liczyć na rachunek prawdopodobieństwa.


_____________________
_________________________
____________________________
________________________________

Kolejna porcja moich wypocin. I jak?
Nie wiem jak mam prosić o komentarze! Niedawno miałam 365 wyświetleń, a tylko kilka osób komentuje. A tak ładnie was proszę! :p

Krytyka? Też proszę:/ wiem, że nie piszę idealnie, więc mówcie mi, co źle robię!;)

To... paaa;) to soboty, może...


Tradycyjnie: Kocham Was;*

Queen^^


środa, 28 stycznia 2015

Proszę o pomoc;*

Chcę prosić o pomoc. Mam problemy z wytypowaniem trybutów. Na pewno będzie:

- Elsa :p - 12

- Jack ~,~ - 12

- Merida - 1

- Roszpunka - 2

- Flynn - 2

- Hiccup - 3

- (nie wiem co za podłość kieruje mną aby to zrobić...) Kapitan Hook z Once Upon a Time!
PS.: Moi drodzy czytelnicy. Żegnam się z wami. I z życiem. Karolina jutro mnie zabije;c
PPS.: Fajny ten Hook, co nie??:D :P


____________________
___________________________________________________


No, oto cała moja lista -_- fajna nie? :P
Jakbyście mieli jakieś pomysły, kogo wstawić, to dawajcie;*


Pewnie w pięć razy mówiłam już was, że was kocham;P
No więc...
KOCHAM WAS;)
<3

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 3 i coś jeszcze;)

Nooo, otóż bardzo chciałabym podziękować Annie ZzaŚwiatów i Lady Dream (Karolince;*) za pomoc i komentarze. Jestem wam super-mega-ekstra-wdzięczna! Mówiłam wam już że was kocham?;)
Stokrotne dzięki!:

Uffff, trochę się boję tego rozdziału, bo tu będzie trochę wyjaśniania...

_________________
____________________________________
_________________
_____________________________________


Kiedy miałam 13 lat, nadal unikałam Ani ze względu na moją moc. Spotykałyśmy się właściwie tylko na posiłkach. Odpowiadałam krótko i ta temat, kiedy mnie o coś pytała, a na wzmianki o tym, że jej unikam, nie odpowiadałam. Kilka razy, kiedy czekałyśmy na obiad, przychodziła Prim i mówiła, że dzisiaj nic nie zjemy. Moja siostra zawsze wtedy robiła złą minę i mówiła, że ma dość Moretza, że to okrutny drań i cham, i że to przez niego w Arendelle nie ma co jeść. Musiałam coś z tym zrobić, więc wyjaśniłam jej, że może sobie wyzywać prezydenta kiedy chce, ale tylko w swojej głowie. Gdyby usłyszał to ktoś z zewnątrz, mógłby donieść Strażnikom Pokoju, a Strażnicy Pokoju donieśli by Moretzowi. Wtedy byłoby zdecydowanie nieciekawie. Anna niechętnie, nawet BARDZO niechętnie, zgodziła się trzymać język za zębami. Kiedy dwa tygodnie później Primrose znowu przyniosła smutną wiadomość. Ale takiej reakcji Ani się zdecydowanie nie spodziewałam. Zamiast otworzyć buzię i zacząć marudzić, ona spojrzała na mnie. Najpierw była wściekła, potem zaskoczona, a potem smutna. Wiedziała, że nie może zacząć gadać. A kiedy nie mogła zacząć wyrażać swojego żalu ustami, zaczęła płakać.
I wtedy już wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić. Myślałam o tym dniami i nocami, przez jakiś tydzień, a potem wpadłam na genialny plan.
Poszłam do byłej sypialni moich rodziców. Wiedziałam, że pod łóżkiem trzymają łuk, bo kiedyś tatuś próbował nauczyć mnie strzelać. Znalazłam go pod łóżkiem.
Kiedy nastała noc, uciekłam. Wiadomo, że nie na stałe. Zamierzałam wrócić nad ranem. Związałam włosy w kitkę, ubrałam się wygodnie i zwiałam bocznym wejściem od strony lasu. Chciałam polować. Weszłam w głąb puszczy. W nocy było tu trochę... strasznie, więc postanowiłam, że na kolejne łowy pójdę za dnia.
Wspięłam się na jakieś drzewo, i zamarłam. Czekałam, aż pojawi się jakaś zdobycz, choćby potencjalna. Nagle za jakimś krzakiem usłyszałam coś. Napięłam i wycelowałam łuk. Kiedy królik wyłonił się z zieleni, puściłam strzałę. Niestety, chybiłam o kilka centymetrów, a królik mi uciekł. Zła na siebie, postanowiłam spróbować ponownie. W zamku mamy pełno strzał. Mogę sobie strzelać ile chcę, chociaż teoretycznie polowanie jest zabronione. Strzelałam w przypadkowe drzewa, ćwiczyłam celność. Następnego ranka miałam już dwa zające i królika. Dumna z siebie wracałam do domu. Jednak przyszło mi do głowy, że przecież nie zjemy wszystkiego. Zastanowiłam się, jakby zyskać na tym trochę pieniędzy... Mam! Czarny Rynek!
Czarny Rynek to coś zupełnie innego niż rynek. Na Czarnym Rynku handluje się nielegalnie. Wymieniasz się tym, co masz. Ja miałam dwa zające i królika, a jakaś staruszka owoce i chleb. Wymiana nastąpiła szybko: zające za poziomki, truskawki i świeży bochen chleba. W pokoju miałam jeszcze krzaczek mięty, a kuchni była herbata. Już widziałam, jak Ania się cieszy. Nie jadłyśmy nic przez dwa dni. 
Postanowiłam pozostać anonimowa. Pukałam do tylnych drzwi zamku, gdzie otwierała mi Primrose, która jako jedyna wiedziała, że poluję. Kazałam jej to trzymać w tajemnicy. Szalenie się ucieszyłam, że jako jedyna w pałacu coś o mnie wie. I jeszcze ludzie z Czarnego Rynku. Bywałam tam prawie codziennie, więc część z nich znała moją tożsamość. To byli jednak dobrzy ludzie, i nawet za sowitą nagrodę nie zdradziliby mnie. Na Czarnym Rynku byłam najmłodszą handlującą i kupującą, więc ludzie byli dla mnie życzliwi, mili, i często obniżali mi ceny. Stali się moją dalszą rodziną. Ani na widok królika i owoców zaświeciły się oczy. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez polowania. 
Kiedy miałam piętnaście lat, włosy związane w warkocza i moją ukochaną piżamę w śnieżynki, usłyszałam pukanie od strony tych samych drzwi, przez które ja zawsze wchodziłam i dawałam jedzenie Prim. Uchyliłam drewniane wrota i moim oczom ukazał się chłopak.
Miał brązowe włosy, brązowe włosy i bladą skórę. Był trochę wychudzony, zmęczony i patrzył na mnie prosząco. Tak się składa, że od razu wiedziałam, czego chce. Otworzyłam szerzej drzwi i zanim zdążyłam zapytać o co chodzi, on powiedział szybko:
- Proszę o pomoc. Ja i moja siostra...
- OK. - Powiedziałam tylko. Trochę mnie peszył.
- Ale ja...
- Tak wiem, Jedzenie. Już idę.
Chłopakowi otworzyła się buzia. Chyba trochę się zdziwił. Nooo, sorki, ja wiem, że ludzie nie spodziewają się, że wiem, że głodują. Bo w końcu myślą, że nam jedzenia nigdy nie brakuje. Ale w końcu to będzie kiedyś moje państwo i wiem, jaka jest w nim sytuacja. 
Poszłam do kuchni, ale szafki były puste. Nic w nich nie znalazłam. Jezu, a właśnie miałam iść spać. A co jadłybyśmy rano?
Przebrałam się w coś ciemnego i wygodnego. Wzięłam łuk i podeszłam do drzwi, przy których czekał na mnie chłopak. 
- Sorki, nic nie mam. - chyba się trochę zdziwił. Zanim zdążył coś powiedzieć, odezwałam się. - Czyli musimy coś zdobyć.
Popatrzył na mnie zdziwiony. W lesie ukryłam drugi łuk. Pociągnęłam go za rękę w stronę drzwi. Kiedy szliśmy do lasu, chłopak gorączkowo myślał. I tak się składało, że wiem o czym. To ona mieszka w pałacu i jedzenia w domu nie ma?! I co ona tyle gada? Od razu wie o czym myślę. I po co jej, u licha, te rękawiczki? I gdzie ona mnie w ogóle prowadzi?!
Chociaż te niezadane pytania były trochę przykre, nie dziwiłam się, że trochę się mnie boi. Każdy się spodziewa, że w pałacu jedzenie zawsze jest. Nie odezwał się do mnie prawie nic, bo wiem dokładnie, o czym myśli. W dodatku jest noc, a ja go prowadzę do lasu. Poza tym, idziemy, kurde, zdobyć jedzenie, więc rękawiczki są tu bezcelowe. Wzdycham. On przecież nie ma pojęcia, że to bez nich będzie miał prawo się mnie bać.
Kiedy dotarliśmy do lasu, wspięłam się na drzewo, a jemu kazałam zrobić to samo. Polowałam już trzy lata, liczący ten rok, który uczył mnie tata. Strzelam bez pudła. Pokazuję mu, jak naciągać cięciwę i obliczać, gdzie uderzy strzała. Niestety, udało mu się tylko strzelić wiewiórce w łapkę. Nie przepadam za wiewiórkami, ale wychodziło na to, że dzisiaj musiałam wykarmić pięć osób, a nie tylko mnie, Annę i Primrose (zbieżność imion przypadkowa! xD - dop. aut.). 
Chłopak był bardzo zabawny i nieco niezdarny. Jednak bardzo szybko nauczył się polować. Zapytał się mnie, czy nie jest mi za zimno w krótkich spodenkach i podkoszulku do łokci. Odpowiedziałam, że mi prawie nigdy nie jest zimno. Pozwoliłam mu zatrzymać łuk. On powiedział, że mam fajowe włosy. Ja się roześmiałam, i powiedziałam, że też mi się podobają. Pod koniec dnia nie dość, że byliśmy na ty, to jeszcze znaliśmy swoje historie. Jack nie miał rodziców, jego ojciec umarł dwa tygodnie temu. Został sam z siostrą. Zrozumiałam, że zabierając go do lasu, uratowałam jego siostrze i jemu życie.
Nad ranem upolowaliśmy już pięć królików, dwie wiewiórki i zająca. Poszliśmy na Czarny Rynek. Wróciłam do zamku szczęśliwa. Na śniadaniu uśmiechała się do siebie, a to mi się prawi nigdy nie zdarzało. Ale mój dobry humor prysł, kiedy dotarło do mnie, że to przez Jacka. Nie mogłam mieć wielu przyjaciół, właściwie w ogóle nie powinnam ich mieć. Co za zbieg okoliczności. Zerwałam kontakt. Czasami spotykaliśmy się na Czarnym Rynku, ale byłam dla niego tak oschła, że po tygodniu nawet nie mówiliśmy sobie cześć. No ale co ja poradzę, że dla każdego jestem niebezpieczna? I tak już narażam Primrose, przyjaciół z Czarnego Rynku. Do Ani prawie się nie odzywam. Po jakimś roku prawie o nim zapomniałam, jednak wszystkie wspomnienia powróciły, kiedy Alison na mównicy wymówiła jego imię, jak w jakimś najstraszniejszym koszmarze.


______________________
_____________________________________
______________________
_____________________________________


W końcu;) Mama zgoziła się, abym wzięła sobie kompa przed występem. Trzymać kciuki!;*

PS.: Droga Anno ZzaŚwiatów, wszystkie sprawdziany i egzaminy zaliczyłam w miarę dobrze. Dzięki;)


I jeszcze jedno... Jakby coś tu było niejasne, to mówcie. Ja piszę trochę chaotycznie...

Rozdział 2

Pamiętam, jak na siódme urodziny Anny przez cały rok oszczędzałam drobniaki, aby kupić jej prezent. Zabrałam ją na Czarny Rynek, gdzie moja siostrzyczka biegała od stoiska do stoiska. Nawet Zamku nie stać na słodycze, rzadko też prawimy sobie prezenty. Ania była więc tak szczęśliwa, że prawie widziałam, jak serce eksploduje jej z radości.
Podczas, gdy siostra latała po Czarnym Rynku, gdzie wszyscy momentalnie ją polubili, moją uwagę przykuła pewna broszka. Był to ptak, Kosogłos, który jest dziełem Nasturii, ze strzałą w dziobie, zamknięty w kole.
(sorki za te rysunki w tle! Ale naszyjnik boski, nie?xD)

Wykonana z białego złota, z pewnością nie stać mnie było na nią. Była piękna, ale miałam przecież kupić prezent Ani.
Ania!
Rozejrzałam się w panice naokoło mnie, ale jej tam nie było. Poczułam, jakbym dostała pięścią w brzuch. Aż mi dech zaparło. 
- Aniu! - krzyczałam. Zajrzałam już prawie w każdy kąt Rynku, ale jej nie było. Podbiegłam do stoiska z czekoladą. Dziewczynka z zachwytem wpatrywała się w ustawione na stole czekoladowe figurki, róże. Podbiegłam do niej i złapałam ją mocno za ramiona. Patrzyła ma nie zaskoczona, a ja wodziłam po niej wzrokiem, nie mogąc uwierzyć, że nic jej nie jest. Sama nie wiedziałam, czy ją przytulić, czy skrzyczeć, że mi uciekła.
Teraz czułam się dokładnie tak samo. Jakby ktoś mi przywalił pięścią. Przez chwilę nie mogłam złapać powietrza. Próbowałam zrozumieć sens słów Alison, ale nie mogłam. Przez chwilę nic nie mogłam. I znowu miałam ochotę wyściskać Ankę, ochronić ją i nigdzie nie puścić, a jednocześnie wykrzyczeć jej w twarz, jak mogła mi to zrobić, chociaż to ani trochę nie jest temu wina. 
Kiedy już odzyskuję kontrolę nad sobą, pcham się między innymi siedemnastolatkami, prosto do Strażników Pokoju, którzy właśnie wyprowadzają zaszokowaną Annę z szeregu. Ta ze spuszczoną głową rusza do sceny. 
W mojej głowie toczy się walka myśli. Anna jest silna, poradzi sobie. Nie! Ania może i jest towarzyska i nie da się jej nie lubić, może i jest uparta, ale jak jej to pomoże na Arenie? Czy ona umie rzucać nożami? Posługiwać się mieczem? Strzelać z łuku? Nie.
Ale ja tak.
Kretynko, zgłoś się. Ania nie da rady.
Ty też.
Ty przynajmniej coś umiesz.
Anna łatwiej zawiąże sojusze.
Idiotko, to twoja siostra!
Biegnę za nią, tak szybko, jak tylko dam radę. Strażnicy Pokoju chyba myślą, że oszalałam i desperacko próbuję ją ocalić, dlatego łapią mnie gdzieś w połowie drogi na scenę.
- Stop! - wrzeszczę. Coś ciągnie mnie w tył. Krzyczę głośniej. - Stop! Zgłaszam się na Trybuta*!
Prawie czuję, jak rynek zamiera. Wszyscy gapią się na mnie. No przepraszam bardzo, ale jeśli ktoś tu ma być zszokowany, to ja! 
Strażnicy pokoju, którzy wcześniej mnie powstrzymywali przed złapaniem i powstrzymaniem siostry, teraz zaprowadzają mnie do samego wejścia na scenę. Zdrętwiała ze strachu wchodzę na środek i staję obok Alison. Widzę, że Ania została z powrotem wciśnięta na swoje miejsce w szeregu. W oczach ma taką pustkę, że nie wiem co myśleć.
- Brawo, brawo! - Alison pewnie jest zachwycona moim aktem odwagi. Odkąd prowadzi wybór Trybutów w Arendelle, nie wydarzyło się nic ciekawego, a już na pewno nikt nie był tak głupi, alby się zgłosić. Ty byłoby samobójstwo. Ale nawet jeśli ktoś pragnie śmierci, wystarczy zostać w domu.  Z tego, co wiem, pierwszy raz w historii Dożynek ktoś z Trzynastego Królestwa zgłasza się na to dobrowolnie. - Nagródźmy jej odwagę brawami!
Na rynku jest jednak tak cicho, że można usłyszeć muchę. To największa oznaka buntu, na jaką stać Arendelle. W ten sposób ludzie mówią, że nie jest dobrze, że nie ma zgody między Nasturią a Trzynastym Królestwem. Ciężko określić, jak bardzo jestem im za to wdzięczna.
Nagle dzieje się coś... rzadko spotykanego. Najpierw jedna, potem druga, a chwilę później już cały Rynek unosi trzy palce do ust - wskazujący, środkowy i serdeczny - i wciąga w moim kierunku. To stary, dawno nie spotykany gest, czasem używany podczas pogrzebów. Wyraża szacunek, dumę i aprobatę. Już wiem, że dobrze zrobiłam.
- No dobrze... - Alison może  jest narzędziem systemu Nasturii, ale ją chyba też wzruszyła ta sytuacja. Jednak nie daje nic po sobie poznać i mówi słodko:
- W takim razie nadszedł czas na chłopców!
Grzebie palcami w szklanej kuli, wiedząc, że ten, kogo wylosuje, prawie na pewno zginie. Jednak tym razem widzę w jej oczach wahanie. W końcu wyciąga drżącą ręką jakąś karteczkę, i zanim zdążę ścisnąć kciuki, aby to nie był napakowany men, który potrafi roztrzaskać mi czaszkę jedną ręką, Alison krzyczy:
- Jack Frost!
No super. Ten dzień chyba nie może być jeszcze gorszy.

__________________________________________
__________________________________________
__________________________________________

Nom... oto i jest drugi rozdział! Trochę wcześniej, niż mówiłam, ale to chyba dobrze, nie?;)
Błagam na klęczkach o komentarze i krytykę! 
I zapraszam na www.mow-szeptem-gdy-mowisz-o-milosci.blogspot.com!
To blog mojej psiapsióły, tej, co ma półpaśca. Zmusiłam ją psychicznie, to zaczęła pisać! Karolinko, zdrowia!
Kocham was;*<3
Queen^^

sobota, 17 stycznia 2015

Liebster Award. Ale za co? O.o

No cóż, zostałam nominowana do LA. Ale za co?:P Napisałam dopiero 1 rozdział! Żądam wyjaśnień, ale z góry dziękuję;)
Przez was, Anno i Patrycjo, nie mogę was nominować. To było chamskie:P

Pytania od Anny ZzaŚwiatów:
1. Czy jesteś/jesteście zadowolone/ne ze swojego bloga?
Nie.
2. Czy czerpiesz/cie jakąś inspirację?
Pfff, no pewnie, sama bym nie wpadła na tak genialny pomysł, jakim są Głodowe Igrzyska;D Moja inspiracja to Igrzyska Śmierci (no co tyy... poważnie? O.o)
3. Kim są dla ciebie/was czytelnicy?
Kimś, dla kogo piszę, podporą, wskaźnikiem i mentorem;)
4. Ile miałaś/miałyście blogów tam w ogóle?
Dwa, ale pierwszy pisałam jako 11-latka i rzuciłam po pierwszym rozdziale;P
5. Jaki jest twój/wasz ulubiony blog?
Kupa tego, czytam wszystkie nałogowo i po nocach. ALE JEŚLI już mam wybierać jeden, to The Queen and her Guardian. Przeczytałam go jako pierwszego i mam do niego taki sentyment;)
6. Czy masz/nacie jakieś zwierzątko, jeśli tak to jakie?
Mam psa, owczarka niemieckiego. Cholernie słodka mordka<3 Axa, Aksiren, Ax, Axen, Axunia, Aksior, Axuś. Kochana suczka:*
7. Co widzisz/cie przez okno w pokoju?
Pole, fragment lasu, pusty teren, względnie konie lub Axę;)
8. Jaką fryzuję lubisz/cie najbardziej?
Zależy od mody, godziny, humoru i pory roku;P Kidy to piszę, to rozpuszczone włosy z przedziłkiem na środku;D
9. Jaki jest twój/wasz ulubiony kolor?
Mam dwa: czarny, i niebieski^^
10. Wolisz/cie rysować czy malować?
rysować, najlepiej ołówkiem, w zeszycie do matmy;D
11. Jaki jest twój/wasz ulubiony kwiat?
Stokrotka<3

Pytania od Patrycji Jagiełło:
1. Jak myślisz dlaczego zasłużyłaś na La?
To ty mi powiedz! Nie zasłużyłam!:P
2. Kto jest twoim ulubionym bohaterem twojego opowiadania?
Elsa<3
3. Czy masz więcej blogów? Jeśli tak to podaj adresy.
Hmm, mam jeden, ale zapomniałam, jak się nazywa;D
4. Pieseł czy Koteł?
Pieseł.
5. Dlaczego lubisz pisać opowiadania na ten temat?
Bo... lubie Igrzyska i parring Jelsa? xD
6. Chciałbyś coś zmienić w swoim życiu?
Tak, i to dużo. Ale jest spoko;)
7. Co sądzisz o Jelsie?
Cudna parka, szkoda tylko że nie istnieje ani nie może istnieć;/
8. Co sądzisz o stereotypach?
Stereotypy to gówno!
9. Co robisz w wolnym czasie oprócz blogowania?
Gram na skrzypcach, chodzę na spacery, oglądam Niekrytego;D
10. Co cenisz w ludziach,  a co nie?
Cenię: lojalność, szczodrość, ale bez przesady, szacunek, poczucie humoru i nieogarniętość;)
Nie cenię: chamstwa, nieszczerości, okrucieństwa i debilizmu ~,~
11. Masz możliwość przeteleportowania się na zawsze do świata bajek, co robisz?
Teleportacja<3

Thx, fajowe pytania mi zadałyście;)


Nominuję:
1. http://www.zlakrolowasniegu.blogspot.com/
2. http://www.elsaijackfrost.blogspot.com/
3. http://www.believeinjelsa.blogspot.com/
4.http://moc-milosci-na-sniegu.blogspot.com/
5. http://elsa-i-jack-love.blog.pl/
6. http://frozenlifejackfrost.blogspot.com/
7.http://frozenxlovers.blogspot.be/
8. http://jejot.blogspot.com/ (dopadłam twojego drugiego bloga!)
9. http://g-2-s-t-m.blogspot.com/
10. http://jelsajtwsp.blogspot.com/
11.http://jelsa-prawdziwahistoria.blogspot.com/


Pytania:
1. Ile masz lat i jak masz na imię?
2. Czy masz rodzieństwo?
3. Ulubiony parring?
4. Podaj 7 ulubionych utworów;)
5. Imię sympatii? :o
6. Czemu Jelsa? Dlaczego nie Kristianna? O.o
7. Widok za oknem?
8. Ulubiony kolor?
9. Ulubione imię? (cóż za pytanie...)
10. Ulubiony przedmiot szkolny?
11. Największe marzenie?


PS.: Sorki za brak zmiany w wyglądzie bloga, ale moja psiapsióła Karolinka, która miała mi pomóc, zachorowała. Na półpaśca. Także to może chwilę potrwać, jakieś dwa tygodnie, które będzie musiała spędzić w domu...

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 1

No i jestem^^ Oto pierwszy rozdział. Niestety, nadal nie ogarniam Bloggera, rozkminiam go właśnie, ale obiecuję, że potrwa to niedługo!;)
_____________________________________________________
___________________________________________________________


 Obudził mnie łomot do drzwi. Wykończona schowałam się głębiej pod kołdrą. Do czwartej nad ranem czytałam jakieś romansidła i jedyne, o czym marzyłam, to z powrotem zasnąć. Łomot jednak rozległ się ponownie i nie miałam wyjścia - musiałam usiąść na łóżku.
- Tak...? - Jezu, to naprawdę mój głos? Brzmię jak pijana, ciężko chora na grypę pięciolatka ciężko uzależniona od papierosów. Z zamkniętymi oczami, po omacku, zaczynam szukać szklanki wody, którą wczoraj wieczorem postawiłam przy łóżku.
- Proszę już wstać, Elso. - to był nieśmiały, delikatny głos mojej głównej służącej i jednocześnie najbliższej przyjaciółki, Primrose. Nie miałam w wielu przyjaciół z obawy, że mogłabym ich skrzywdzić. Służącą jednak musiałam mieć, czułam się przy niej bezpiecznie. Mieszka w pałacu, na pierwszym piętrze. Nie miałam nikogo innego. - Za trzy godziny zaczynają się dożynki.
- Tak tak, już wstaję... - słysząc oddalające się kroki Prim poczułam satysfakcję. Z powrotem zanurzę się w miękkiej pościeli, przytulę poduszkę i...
Jednak właśnie w tej chwili dotarł do mnie sens słów służącej. Dożynki. Losowanie. Od razu uświadomiłam sobie, że już nie usnę. Z mojej twarzy znikł uśmiech, przybrałam obojętną minę, a przynajmniej się starałam. Otworzyłam moje wielkie, lazurowe oczy, i ujrzałam piękną suknię. Jej gorset był ciemnomorski, spódnica była jeszcze ciemniejsza. Sukienka miała ramionka. które opadały, w kolorze bordowym. Idealnie do mnie pasowała.
Nie dość, że Nasturia zmusza Arendelle do składania daniny w postaci chłopca i dziewczynki, to jeszcze każe nam traktować dożynki jak święto - aby nas dodatkowo upokorzyć. Stąd ta piękna suknia. Gdybym mogła w pełni zadecydować o tym ,w co mam się ubrać i jak mam wyglądać, z pewnością nie założyłabym czegoś tak pięknego. Niestety, muszę dbać o wizerunek Arendelle. Gdybym wykazała najmniejszą choć oznakę buntu, Nasturia prawdopodobnie zmiotłaby nasze królestwo z powierzchni ziemi. Ja bym tam chętnie się zbuntowała, ale ucierpiałaby na tym Anna, a to ostatnie, czego bym chciała.

***

Polityka w naszym państwie jest nieco... orginalna. Kilkadziesiąt lat temu Nasturia przekonała inne królestwa, że jeśli połączą siły, będą niezwyciężonym państwem. Tak powstało Zjednoczone Państwo - gdzie stolicą jest królestwo Nasturia, otoczone trzynastoma innymi monarchiami. Jednak, po zawarciu umowy, Nasturia zaczęła zgarniać do siebie plony, zioła, lekarstwa z innych królestw. Wszystkie krainy zaczęły utrzymywać stolicę, w której ludzie bawili się, nie pracowali, same zaś głodowały. Po kilku latach moi rodzice wszczęli bunt. Zaczęła się wtedy krwawa walka między Nasturią i Podległymi Państwami. Ludzie jednoczyli się, jednak bunt został obalony. Nasturia, aby ukazać rebeliantów, zniszczyła trzynaste królestwo - Arinellę, przypisała każdemu królestwu jeden towar do wydobycia - w przypadku Arendelle był to lód, pozbawiła mnie i Annę rodziców, oraz zaczęła urządzać Głodowe Igrzyska. Dni buntu zostały nazwanie Ciemnymi Dniami. Co roku w święto poskromienia (tak nazywamy dzień, w którym Nasturii udało się poskromić rebeliantów) w każdym królestwie odbywa się Losowanie. Do szklanej kuli zostają wrzucone karteczki z imionami i nazwiskami dziewczyn w wieku od 12 do 18 lat. Jeśli dziewczynka ma 12 lat, jej imię zostaje wrzucone do kuli tylko raz. Jeśli ma 13 - dwa razy, i tak dalej. Moje imię zostało wypisane już pięć razy, Anny - dwa, także była praktycznie zerowa szansa, że zostanie wylosowana. Losowanie wygląda dokładnie tak samo w przypadku chłopców.
Wylosowane osoby zwanie trybutami zostają wysłane do Nasturii, gdzie przez tydzień przygotowują się, szkolą i uczą sztuki przetrwania. Następnie zostają dostarczone na Arenę, gdzie muszą się nawzajem pozabijać. Wszystko to jest filmowane i pokazywane we wszystkich domach Zjednoczonego Państwa. Niektóre momenty na Arenie są wyjątkowo brutalne. W ten sposób Nasturia przypomina nam, że Ciemne dni już nigdy nie mogą się powtórzyć.

***

W południe wszyscy mieszkańcy Arendelle mają spotkać się na Dziedzińcu, gdzie obchodzimy dożynki - zaczynają się one długim wykładem burmistrza, który do dnia mojej koronacji sprawuje władzę w naszym królestwie (PS.: Na królestwa podległe czasem mówi się też Dystrykty - dop.aut.), następnie następuje losowanie. I tyle. Idziemy do domu.
Cała młodzież wychodzi na środek dziedzińca. Chłopcy ustawiają się z lewej strony, dziewczęta z prawej. Jesteśmy ustawieni rzędami wiekowo - w przodu stoją najmłodsi, z tyłu zaś najstarsi. Wzdycham i idę do piątego rzędu. Anna staje w drugim. Chodź dzielą nas trzy rzędy, widzę, jak cała drży, starając się zapanować nad emocjami. Chciałabym przypomnieć jej szeptem, że w kuli są tysiące karteczek.
Burmistrz wychodzi na scenę i zaczyna swój półgodzinny wykład dotyczący tego, jak dwanaście lat temu nasze państwo ,,stoczyło"się, jak podle zdradziło swoją stolicę i jak to dobra i łaskawa Nasturia dała podległym państwom jeszcze jedną szansę. Prawdę mówiąc, wątpię, czy burmistrz tak uważa - po prostu gdyby powiedział inaczej, prezydent Moretz z pewnością dopilnowałby, aby spotkała go odpowiednia kara, z delikatną domieszką tortur. Arendelle. To idealne miejsce, alby zginąć w męczarniach. 
W końcu, po przesłodzonej i upokarzającej przemowie, na scenę wychodzi Alison. To wysłanniczka z Nasturii, mająca za zadanie razem z mentorem z naszego dystryktu - Mikołajem - dostarczyć trybutów stolicy i obmyślenie dla nich planu przeżycia. Okrutna, niewdzięczna praca. Jednak Alison ze swoim oszałamiającym uśmiechem wchodzi na scenę i jak gdyby było to najprzyjemniejsze zadanie pod słońcem, podchodzi do mównicy i mówi:
- Witajcie, witajcie. To już dwunasta rocznica Poskromienia... Jak ten czas szybko leci - wzdycha teatralnie i kontynuuje. - Chyba wszyscy już nie możemy się doczekać losowania - kłamie, ale to jej zadanie. Mieszkańcy Arendelle doskonale zdają sobie sprawę z okrucieństwa Igrzysk. Nienawidzą Nasturii tak samo jak ja. Alison odrzuca swoje ciemne włosy na plecy i podchodzi do kuli z imionami dziewcząt. W czaszce kołacze mi się jedno znanie: tylko nie ja. tylko nie ja, tylko nie ja...
O Annę się nie martwię. Jej nazwisko zostało narazie wypisane tylko dwa razy. Moje pięć, więc liczę na to, że ręka Alison nie dotknie karteczki z moim imieniem...
Nasturianka wyciąga jedną z karteczek i śmieje się. Rozwija papierek.
Tylko nie ja, tylko nie ja, tylko nie ja...
Alison czyta imię trybuta.
To nie ja.
To Anna.

niedziela, 4 stycznia 2015

Co i jak;)

No heeej<3 Mam w planach zacząć mojego the first bloga;D I tak bym chciała poprosić o pomoc doświadczonych... Bo ja chcem dodać tło, a nie umiem! No i czcionka... Wyboru tu nie mam, więc jak mam dodać? I jak zdjęcie dodać? BŁAAAAAGAM POMOCY! (dodałabym zdj, ale nie umiem;p)

A na temat samego bloga...

będzie on sobie o Igrzyskach Śmierci, w wersji Disneya (przepraszam pomysłodawcę z bloga www.d-dw-h.blogspot.com, ale to DŻENIAL pomysł<3) niestety, jak wszyscy Trybuci wiedzą, w książce są fragmenty, które zmienione na jakieś inne, będą wyglądały kiczkowato, więęęęc czasami będę odgapiać po jednym czy o dwóch zdaniach z książki;* Przepraszam Suzanne!

Główni bohaterowie to Elsa i Jack (tak, Jelsa-,-), no i ble, ble, ble.  To jest taki super-mega-wstępny wpis i chcę wiedzieć, czy pomysł wam się podoba:/ Jak blog zostanie... hm... przyjęty, to dodam go do spisu blogów o Jelsie^.^

Więc tak... hmmm... nie wiem, jak zacząć... to może...

Trzynaście państw, którymi otoczone jest królestwo Nasturia, co roku musi ofiarować dziewczynę i chłopca w wieku od dwunastu do osiemnastu lat. Dzieci są losowane, i podczas tej uroczystości nikt - nawet rodzina królewska i szlachta - nie może uchronić swoich dzieci. W tym roku w Arendelle wylosowani zostają Anna Ice i Jack Frost, jednak za dziewczynę zgłasza się siostra - Elsa Ice. Trybuci zmuszeni zostają do udawania zakochanej, nieszczęśliwej pary. Jednak jak poradzą sobie z tym zadaniem na Arenie, gdzie każdy myśli tylko o tym, aby się nawzajem pozabijać? Zwycięzca może być tylko jeden...


Ufff... Może mało zachęcająco to wygląda, ale poważnie, to będzie ciekawsze niż opis! N-I-E-N-A-W-I-D-Z-Ę pisać opisów...

OPISY TO ZŁO!!

Będę się podpisywać... Queen^^ tak dla beki:P

Błagam o komenty! <3 ;c piszcie, co sądzicie o pomyśle;)