czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 8

Właśnie uświadomiłam sobie, że to już ósmy rozdział, a oni jeszcze nie trafili na Arenę. Więc postaram się sprężyć i wrzucić ich tam za jakieś dwa rozdziały...

________________
_________________


Czwartego dnia koszmaru znowu mamy trening. Inni trybuci zachowują się tak jak wcześniej - patrzą na nas z kpiącymi uśmieszkami i szepczą sobie coś na ucho. Mogę już wyraźnie dostrzec, kto zawiązał sojusz - z pewnością ta ruda dziewczyna i jej chłopak, z zielonooką i wysokim piegowatym brunetem i dziewczyną i chłopakiem, których nie znam. Chłopak jest chyba z Pierwszego Królestwa, a chłopak z Trzeciego. Czyli trybuci z Jedynki, Dwójki i Trójki będą działać razem. Bomba! Z pewnością przeżyję. 
Tego dnia uczę się rzucać nożami. Choroba, zupełnie mi to nie wychodzi. Widziałam za to, jak dziewczyna z dwójki - słyszałam, jak wcześniej ktoś na nią wołał Szpunka - celuje perfekcyjnie i z taką siłą, że jeden nóż przeleciał przez tarczę na wylot. Po skończonym pokazie patrzy na mnie tak, jakbym była czymś, co przyczepiło jej się do buta.
Trochę się im wszystkim nie dziwię. Ja, przy nich tak mała, wyglądam jak mała, wkurzająca pierdoła.

***

Wieczorem tego samego dnia, kiedy wchodzę do jadalni, czeka tam na mnie Alison.
- Witaj, kochana! - mówi, a raczej skrzeczy, moja mentorka. - jak ci minął dzień? - pyta, obejmując mnie obiema rękami.
- Eeee, no cóż... - patrzy na mnie zaniepokojona. Przełykam ślinę. Nie chcę, żeby się martwiła. - Dobrze.
Ali rzuca mi swój Olśniewający Uśmiech i prowadzi mnie do stołu.
Dopiero teraz zauważam, że jesteśmy same.
- Gdzie są wszyscy?
Uśmiech Alison w jednej chwili staje się szerszy i bardziej tajemniczy.
- Eeee... Jack poprosił o oddzielny trening.
Poczułam się mocno urażona.
Ja go tu całuję, a tu okazuje się, że on posiada jakąś ukrytą (oczywiście przede mną) zdolność, o której nie chce, żebym wiedziała?!?! To kojarzy mi się tylko z jednym słowem: zdrada. I to takim pisanym wielkimi literami, na jakiś walący po oczach kolor, na przykład żółty...
O tak:
ZDRADA
Hmm. W sumie nie powinnam być zła. Ten pocałunek to miała być tylko gra, którą on zaczął. Mimo wszystko, czułam się, jakby ktoś (konkretnie to JACK) mnie spoliczkował. Bo skoro ma jakąś zdolność, której nie chce przede mną ujawniać, to może znaczyć, że zamierza ją wykorzystać przeciwko mnie. Czyli może chcieć mnie zabić.
Kiedy jednak doszłam do takiego wniosku, to on kompletnie mi nie pasował do wizerunku Jacka. Ale być może o to mu chodziło... Abym nie wierzyła, że go na to stać.
Kiedy tak stałam jak sparaliżowana, zatopiona w moich rozważaniach na temat tego, jak bardzo nienawidzę Jacka, bo jest taki okropny, i będzie chciał mnie zabić, prawdopodobnie śni o tym po nocach, w jaki sposób to zrobić, jest taki fałszywy, bo najpierw mnie komplementuje, a potem knuje plan przeciwko mnie, Alison chrząka i wychodzi, zostawiając mnie samą z moją złością.

***

Kolejny poranek spędzam cała w nerwach. Nie, nie z powodu Jacka. Po bezsennej nocy, podczas której wierciłam się po pokoju, nie mogąc się uspokoić, doszłam do wniosku, że ten idiota nie jest wart moich nerwów. To przez prezentacje.
Prezentacje polegają na tym, że każdy z trybutów, od Jedynek, do Dwunastek, idzie zaprezentować swoje zdolności przed specjalną komisją. Ta oto komisja ocenia twoje zdolności w skali od 1 do 12. Te punkty są wyświetlane wieczorem w telewizji, także każdy człowiek ze Zjednoczonych Królestw może je zobaczyć.
Po śniadaniu, podczas którego obecni są wszyscy, ale ja nie zaszczycam Jacka moim spojrzeniem, North próbuje omówić ze mną, co będę robić na prezentacji. Po dłuuuuuuuuuuugiej godzinie ustaleń i sprzeczek, wspólnie dochodzimy do wniosku, że będę strzelać z łuku. Ciekawość wzięła górę.
- A można wiedzieć, co będzie prezentował Jack?
North patrzy na mnie dziwnie. Po chwili odpowiada.
- Będzie rzucał ciężarami.
No przecież. To ja to wymyśliłam.
Udaję się do mojego pokoju i ubieram się tak, tak ma się dzisiaj ubrać każdy trybut - w koszulkę z rękawem do łokci w okropnym kolorze zgniłej zieleni i czarne jeansy, które, o dziwo, zyskały moje uznanie. Nie mam pojęcia, jak związać włosy. Za żadne skarby ich nie rozpuszczę. Jestem przecież księżniczką, przyszłą królową, chociaż z tym statusem mogę się raczej pożegnać. Powinnam się czesać w eleganckie koki. Rozpuszczone włosy są zresztą takie niesforne. Lubię je rozpuszczać, ale kiedy nikt nie patrzy. Kok? Nie ma opcji, zbyt elegancki. W końcu idę pokazać, jak będę zabijać.
Warkocz? Nie za dobry pomysł, ale nic lepszego nie przychodzi mi do głowy. Wzdycham i zaplatam włosy.
O drugiej przychodzi po mnie North i zaprowadza mnie i Jacka do poczekalni. Osoby wchodzą po kolei królestwami, najpierw dziewczyna, potem chłopak. Kiedy moi wrogowie przekraczają drzwi, nie mogę się powstrzymać przed obstawianiem, ile punktów dostaną. Ja prawdopodobnie dostanę 3 punkty na 12. W końcu ktoś tam wywołuje moje nazwisko i wchodzę do sali.
Ściany są ciemne, czarne albo szare, nie widzę dokładnie. Na środku sali stoją stojaki i wystawy z wszelkiego gatunku bronią. Na czymś, co przypomina scenę, siedzą sędziowie, którzy najwyraźniej bardziej są zainteresowani pieczoną świnią, która właśnie pojawiła się na ich stole. Odetchnęłam.
Podeszłam do wieszaka na łuki i wybrałam jeden z nich. Był wspaniały, zupełnie inny niż ten, który ofiarował mi ojciec. Wzięłam leżącą najbliżej strzałę i napięłam go, ale od razu poczułam, że różni się też możliwością napięcia, więc kiedy wycelowałam do tarczy i wypuściłam strzałę, chybiłam o kilka centymetrów. Zdeterminowana naciągnęłam łuk ponownie i teraz minęłam się z celem tylko trochę. Do trzech razy sztuka, myślę. Napinam cięciwę i patrzę prosto w środek tarczy. Trafiam idealnie. Patrzę na sędziów, ale oni nadal zachwycają się tą pieczoną świnią.
Hmm. Ja tu robię wszystko, co potrafię, aby przeżyć, a oni fascynują się zdechłą świnią?! Nie kontroluję nawet, jak to się stało, ale napinam czwartą strzałę i posyłam ją w kierunku jabłka w pysku zwierzęcia.
Sędziowie wydają z siebie okrzyk zdumienia i cofają się. Jeden z nich wpada nawet do naprawdę wielkiej wazy z ponczem.
Kłaniam się, odkładam łuk.
- Dziękuję za poświęconą mi uwagę - albo jej brak.
Wychodzę z sali, zanim ktoś mi odpowie.


____________________
______________________________


No wiem! Przepraszam, że tak krótko... ale kompletnie nie mam weny. Czuję się spłukana z umiejętności pisania. Zdaję sobie sprawę, że rozdział, a w szczególności końcówka, jest beznadziejny. Przepraszam! Nie wiem, kiedy będę mieć wenę. Ja będę mieć to napiszę. Mam ostatnio trudny okres, i jedyną rzeczą która mnie nie wkurza jest czekolada i oglądanie ,,Once Upon a Time".
Mam złamane serce Poważnie, gdybym miała 18-stkę, cały dzień bym chlała.


Pozdrowienia z Zadupia,
Queen

13 komentarzy:

  1. Ah to zadupie, czyż nie jest debilne? Rozumiem Cię często mam podobnie. A co do rozdziału. Jest świnia! I Elsa (chciałam napisać Katniss xd)
    Ej a w tym opowiadaniu Jack TERAZ ma moce czy nie bo już nie wiem?
    Pozdrawiam z zadupia 2 ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świnia jak zawsze obecna;D
      Nie ma, w jednym z pierwszycz rozdziałów jest o tym, że ma brązowe włosy i oczy, i przepraszam, jeśli gdzieś tu napisałam inaczej... Jestem tak rozkojarzona, że mogłabym napisać: ,,W słonecznym cieniu, na drewnianym kamieniu, siedziała młoda staruszka. Nic nie mówiąc rzekła..." :P

      Usuń
  2. Ja zaświatach, ty w zadupiu, co to się porobiło?! Rozdział jest świetny! Z tym napisem zdrada i jabłkiem w świni mnie rozwaliłaś. A uwierz, że od tygodnia bardzo trudno mnie rozśmieszyć. Nie łam się proszę... nie dołączaj do mojej krainy... fajnie tu nie jest... A tak w ogóle to prosiłabym o solidnego kopniaka w tyłek, bo nie mogę się zabrać do kończenia i przepisywania mojego rozdziału. Coś ze mnie uleciało... Prześlę ci jakieś dobre fluidy, może poczujesz się lepiej. O ile gdzieś w pobliżu je znajdę... Koniec czarnego humoru! Jeszcze raz powtarzam, że rozdział jest świetny i czekam na nexta. Weny życzenia prześlę wraz z fluidami (no chyba, że tych drugich nie znajdę...).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za późno. Moje życie jest jedną wielką, śmierdzącą porażką.
      Dasz radę! Wierzę w ciebie! Postaram się w niedzielę wrzucić coś o tym, co mnie tak trapi.
      Tymczasem leżę sobie teraz w łóżeczku i wydaje mi się, że mam wenę, ale sprawdzę to rano. Jak mam, można liczyć na rozdział.
      Queen^^

      Usuń
    2. ,,W słonecznym cieniu, na drewnianym kamieniu, siedziała młoda staruszka. Nic nie mówiąc rzekła..." Znasz to? Kiedyś znałam na pamięć, ale tyle rzeczy się działo odkąd beztrosko słuchałam głupot...
      W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak wyjść z zaświatów i odwiedzić zadupie. Możesz się mnie spodziewać. Dziś niedziela... o! Dzień Kobiet... Czas na samotną, malutką balangę... Dziękuję za kopniaka. Chyba dam radę przepisać, ale mam lipne zakończenie... Spróbuję to naprawić.
      Mam nadzieję, że masz wenę.

      Usuń
    3. No nie mam:/ Dzień Kobiet... kolejne tandetne święto, zaraz po Walentynkach~.~ też to znałam, ale jakoś tak... zapomniałam xD
      Nie mogę się doczekać twoich odwiedzin;)
      Chcę rozdział. Chcę krwi.
      Queen^^

      Usuń
  3. Nie jest tak źle :) Jak tam na zadupiu? :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ogarniam... zjeść własnego chłopaka... Czerwony Kapturku, jak mogłaś!
      Thx, Karol;*

      Usuń
    2. Czy to z tym Kapturkiem to ma związek z tym Once Upon a Time? O.O

      Usuń
  4. DOMI GDZIE NOWY ROZDZIAŁ???
    Masz trzy komentarze od trzech innych osób i to od dawna.
    PIIIIISZ.
    p.s No, tak ode mnie się wymaga, a sama nie pisze :P
    Pisz =D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. PIIIIIIIIIISZ :D rozdział miał być wczoraj;P

      Usuń
  5. Pod koniec tak się uhahałam xD

    OdpowiedzUsuń